Mam dla Was
pewne zadanie. Proste. Z pozoru. Wyobraźcie sobie, że macie stworzyć
praktyczną, kilkuelementową i uniwersalną garderobę na każdą okazję. Macie
na to nieograniczony czas i budżet. Warunek jest jeden: „mała czarna”, torebka
na łańcuszku i sztuczna biżuteria – surowo zakazane! Uważacie, że zadanie jest
niewykonalne? Ja też. I to wszystko wina Coco Chanel :-)
Chanel
projektowała, szyła, rozpruwała i szyła na nowo (lepiej) przez niemalże pół
wieku. To wystarczająco dużo czasu, żeby stworzyć niepowtarzalny styl. Styl, na
który składa się zaledwie kilka elementów (modyfikowanych i dopracowywanych w
czasie), a obecnie – niezbędników szafy każdej współczesnej kobiety.
MAŁA CZARNA
Historia powstania średniej
długości, uniwersalnej i w zasadzie niczym niewyróżniającej się czarnej sukienki
znana jest wszystkim elegantkom niemal tak samo dobrze, jak baśń o Kopciuszku
czy nazwisko autora „Romea i Julii”.
Jest rok 1920. W życie wchodzi
Traktat Wersalski, Agatha Christie wydaje Tajemniczą
historię w Styles, a Zygmunt Freud pisze rozprawę Poza zasadą przyjemności. Pierwsza
wojna światowa jest wspomnieniem ciągle świeżym, ale Europa próbuje o niej
zapomnieć, wracając do dawnego stylu życia. Na sceny teatrów i oper Starego
Kontynentu trafiają nowe dramaty, na teatralne loże – staromodna widownia.
Diademy, strojne suknie wieczorowe i okazałe fryzury. To ukazało się oczom
Chanel. „Te czerwienie, te zielenie, te jaskrawe błękity, od których zrobiło mi
się mdło” – zwierzała się Coco
przyjacielowi, Paulowi Morandowi. „Te kolory są nie do zniesienia. A niech
mnie, ja te kobiety ubiorę na czarno. Narzuciłam czerń, bo czerń jest silna” –
postanowiła.
Czerń jest nie tylko silna i
ponadczasowa. Jest też neutralna. Chanel chciała odmienić dotychczasowy stan
rzeczy i stworzyć uniwersalną suknię, w której na plan pierwszy ma zostać
wydobyta kobieta. Czerń, elegancka, wytworna, ale zarazem niezauważalna jest do
tego idealna.
Pozwala stworzyć odpowiednie
tło.
Pojawienie się „małej czarnej”
stanowiło istny przełom w modzie dwudziestolecia międzywojennego, a wydarzenie
to było niemal tak istotne, jak wynalazek roweru ;)
Może tutaj przesadziłam, ale
jedno jest pewne. Krótka, nieskomplikowana sukienka stała się uniwersalną bazą,
która ratuje nam życie w niejednej podbramkowej sytuacji.
SZTUCZNA BIŻUTERIA
Może i diamenty są najlepszym
przyjacielem kobiety, ale nie każda kobieta ma szansę na takiego „przyjaciela” sobie
pozwolić. Z pomocą, jak zwykle, przychodzi jednak Chanel. Nonkonformistka i
samozwańcza reformatorka mody i sposobu bycia wypowiedziała wojnę niebotycznie
ciężkim i wartym fortunę kamieniom szlachetnym. Wojnę, w której za amunicję
posłużyły długie sznury sztucznych pereł, a o zwycięstwie lub przegranej
zadecydować miała liczba „nawróconych” bogaczek.
Coco może i nie była
wykształcona i nie studiowała na światowej sławy uczelniach, ale świetnie
wiedziała co znaczy słowo „marketing”. Sprytnie wykorzystała skłonność kobiet
do naśladowania innych. Na spotkaniach towarzyskich pojawiała się we własnych
projektach, próbując zwrócić na nie uwagę współtowarzyszek zabawy.
„Kobiety nie wiedzą, czego
pragną, dopóki nie zobaczą tego u innej kobiety” – mawiał ktoś… I Chanel była
tego w pełni świadoma.
Do dziś, dzięki chanelowskiej
smykałki do interesów, sztuczna biżuteria stanowi nieodłączny element każdej
kolekcji Domu Mody Chanel. I nawet jeśli obecnie ceny „fałszywych” błyskotek,
firmowanych podwójnym „C”, przyprawiają o zawrót głowy, ich wszechobecność w
naszych codziennych stylizacjach zawdzięczamy pewnej niepozornej Francuzce…
ŻAKIET + SPÓDNICA + SWETER… = CHANEL
Naprawdę trudno znaleźć jakikolwiek
uniwersalny element garderoby, który nie przywoływałby na myśl nazwiska Chanel.
Przymiotnik „ponadczasowy” to przecież niezmiennie od prawie stu lat synonim
chanelowskiego pojęcia stylu i elegancji.
Tweedowy kostium, ołówkowa
spódnica przed kolana czy dżersejowy sweter to stylowy zamysł Coco Chanel w
najczystszej postaci!
„Otwórz swoją szafę, a ujrzysz w
niej ducha Chanel” – zapewnia Karen Karbo, amerykańska pisarka. W swojej,
inspirowanej życiem androgenicznej reformatorki mody, Księdze stylu Coco Chanel. Jak stać się elegancką kobietą z klasą
udziela wielu praktycznych rad, jak żyć na własnych warunkach, nie tracąc przy
tym klasy i uroku.
TOREBKA NA ŁAŃCUSZKU
Kobiety dwudziestolecia
międzywojennego podczas eleganckich wyjść zmagać musiały się z problemem
wieczorowej torebki, która blokowała im ręce. Powitania i pozdrowienia
stanowiły nielada wyzwanie i wymagały niemałej wprawy. Trochę jak dzisiaj
podczas bankietów – jak pić czy jeść, jeśli jedna dłoń zajęta jest przez
kieliszek szampana, a w drugiej trzymamy talerzyk z przystawkami i
widelczykiem?
Coco Chanel, obserwująca
otoczenie wnikliwym i krytycznym okiem, szybko znalazła rozwiązanie tego
niewygodnego problemu. Do skórzanej, prostej torebki dołączyła łańcuszek.
Zawieszenie torebki na ramieniu uwolniło ręce. Proste i genialne! Tak powstał kultowy model 2.55 – pierwsza
pozycja na liście każdej zakupoholiczki.
CHANEL No. 5
„Kobieta, która nie ma swoich
ulubionych perfum, jest jak kobieta bez przyszłości” – mawiała Chanel i robiła
wszystko, żeby „ulubionymi perfumami” każdej kobiety stało się Chanel No. 5. Spryskana
nieco piżmowym zapachem, przechadzała się między zaintrygowanymi
współtowarzyszkami wieczornych spotkań, udzielając przy tym dokładnych
informacji na temat zapachu i miejsca, gdzie można go nabyć.
W biografiach
Coco Chanel pojawiają się dwa wyjaśnienia nazwy perfum. Według niektórych
Ernest Beaux, znany międzywojenny perfumiarz, przedstawił kobiecie pięć
kompozycji zapachowych, stworzonych specjalnie dla niej. Spośród nich Chanel
wybrała ostatnią, piątą próbkę. Inni twierdzą, że „5” była ulubioną cyfrą
Gabrielle i stąd nazwa perfum. Co do jednego wszyscy są jednak zgodni. Chanel
No. 5 to od niemal stu lat jedne z najlepiej sprzedawanych flakonów na świecie.
W niewielkiej
buteleczce zamknięte są dziesiątki aromatów: jaśminu, irysa, wanilii, ambry czy
olejku sandałowego… A stulistna róża, zbierana raz w roku z pól w okolicach
francuskiego Grasse, do dziś stanowi główny składnik perfum.
O kompozycji ok. 80 różnych
zapachów zrobiło się głośno w ubiegłym roku, kiedy to pojawiło się ryzyko, że
prosta buteleczka z zapachem znanym przez każdy nos świata zniknie z
europejskich perfumerii. Wszystko za sprawą unijnych regulacji, zakazujących
użycia do produkcji perfum szeregu składników potencjalnie niebezpiecznych dla
konsumentów. Wiele z nich współtworzy niepowtarzalną zapachową wiązankę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz