czwartek, 26 listopada 2015

Rybczyński w HD

Ostatnio więcej czasu poświęciłam obcowaniu ze sztuką, odkładając przy tym modę i kuchnię na boczny tor (ale spokojnie, szybko do nich powrócę - już tęsknię!). Odwiedziłam kilka wystaw, obejrzałam sporo filmów. Moją uwagę, wśród wielu innych artystów z Polski i ze świata, zwrócił m.in. Zbigniew Rybczyński. Słyszeliście o nim? Jeśli nie - obiecuję, że warto! Dlatego dzisiaj parę słów o nim. Inspirującej lektury! 

* * *

Przez krytyków filmowych nazywany współczesnym Mélièsem, jako pierwszy Polak sięgnął po Oscara w kategorii filmów animowanych. Reżyser, operator filmowy i scenarzysta, uważany za prekursora w dziedzinie technik audiowizualnych, w swoich filmach wciąga widza w grę z czasem i przestrzenią.




Reżyser-debiutant

Urodzony 27 stycznia 1949 roku, Zbigniew Rybczyński ukończył Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną w Łodzi na wydziale operatorskim. Po uzyskaniu dyplomu w 1973 roku realizował filmy autorskie. Powstały wtedy krótkometrażowe obrazy Take five i Kwadrat – błyskotliwy esej w zakresie zarządzania kształtem.

W tym samym roku rozpoczął współpracę ze Studiem Małych Form Filmowych Se-ma-for, z którym był związany przez blisko 10 lat. Tam zadebiutował, opartym na animacji, filmem Plamuz. Był to jeden z pierwszych w Polsce animowanych teledysków muzycznych. John Canemaker porównał go do prac Oskara Fichingera i określił jako: „dynamiczną mieszaninę live-action z formami abstrakcyjnymi zsynchronizowanymi z improwizacją jazzową.”

Zaangażowany w działalność „Solidarności”, w czasie stanu wojennego wyjechał do Austrii, gdzie udzielono mu azylu politycznego. Wtedy to, w 1983 roku Amerykańska Akademia Filmowa przyznała Rybczyńskiemu Oscara za animowany film Tango (całość do obejrzenia tutaj), który łączy matematyczną precyzję realizacji z wizją artystyczną. Ten ośmiominutowy obraz to metafora zależności ludzkich losów i mijającego czasu, zamknięta we wnętrzu jednego pokoju, przez który przewijają się dziesiątki postaci.


Palenie szkodzi

Rybczyński jest zapalonym palaczem. O tym, jak zgubny może być jego nałóg reżyser przekonał się podczas oscarowej nocy, którą, zamiast na gali, przyszło mu spędzić w więzieniu. Wszystko za sprawą jednego papierosa, którego laureat wyszedł zapalić na zewnątrz budynku. Kiedy próbował wrócić do teatru, w którym odbywała się ceremonia rozdania Oscarów, został zatrzymany przez ochroniarzy podejrzewających go o bezprawny zamiar wtargnięcia do hollywoodzkiego gmachu.
„Czułem się wyjątkowo, gdyż zapewne niewielu ludzi doświadczyło takich wydarzeń. W ciągu jednej godziny byłem tak wysoko i spadłem z hukiem na sam dół” – wspomina reżyser.  


American dream

Z pochodzenia łodzianin, mieszkał w Warszawie, Wiedniu, Berlinie i Kolonii. Jednak największe sukcesy popularnego Zbiga związane są z jego pobytem w Stanach Zjednoczonych, do których wyemigrował w 1983 roku. W Nowym Jorku zainteresowały go możliwości systemu High Definition, dla którego porzucił tradycyjną kamerę filmową. Swoją decyzję tłumaczył następująco:
- Tradycyjny obraz filmowy raz utrwalony na taśmie może podlegać niewielkim tylko modyfikacjom, a to niesie za sobą ograniczoną liczbę montażowych kombinacji. Obraz elektroniczny można elektronicznie przetwarzać, kreując nową, nieistniejącą przed kamerą rzeczywistość.

W USA stworzył kilka filmów, które realizował we własnym studiu filmowym Zbig Vision Studio. Zasłynął również jako twórca teledysków muzycznych. Współpracował z takimi artystami, jak: Art of Noise, Mick Jagger, czy Pet Shop Boys, a klip do utworu Imagine  Johna Lennona nagrodzony został „Srebrnym Lwem” na Festiwalu Filmowym w Cannes (za najlepszy teledysk).


Lawina nagród

W 1990 roku Rybczyński otrzymał nagrodę Emmy za efekty specjalne w filmie Orchestra (fragment tutaj), a Japońskie Ministerstwo Poczty i Telekomunikacji uhonorowało go za wybitne prace dla rozwoju zastosowań technologii HD. Uznanie zyskał także we Włoszech i Francji.

Twórczość Rybczyńskiego ceniona jest za wieloznaczność, wizualną innowacyjność, umiejętność wnikliwego diagnozowania współczesności, wyrafinowane poczucie humoru i subtelną ironię autora.

Ryszard Ciarka, który podjął się próby zdefiniowania kierunku poszukiwań reżysera, w książce Zbigniew Rybczyński. Podróżnik do krainy niemożliwości, napisał: „We wszystkich filmach Rybczyńskiego materią animacji jest uprzednio zarejestrowana rzeczywistość. We wszystkich też filmach rozpatrywany jest jeden i ten sam problem: poszukiwanie odmiennych sposobów tworzenia filmowej narracji, próba przełamania rygoru montażu, sekwencyjności ujęć i planów na rzecz jednego planu-ujęcia”.


Rybczyński-nauczyciel

Lata 90. w życiu Zbigniewa Rybczyńskiego obfitowały w działalność filmową.  Właśnie wtedy powstały obrazy: Manhattan, Washington i Kafka - ulubione dzieło reżysera. W 1994 roku wyjechał do Niemiec. Rozpoczął tam pracę w berlińskich CBF Studios nad rozwojem nowych technik produkcji w zakresie kompozycji obrazu i fotografii. Cztery lata później przeprowadził się do Kolonii, gdzie wykładał film eksperymentalny na tamtejszej Academy of Media Arts.

W 2008 roku został uhonorowany tytułem doktora honoris causa przez łódzką Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną za promocję polskiego kina w świecie. Dziękując za wyróżnienie, powiedział: „Jest zapewne wiele osób zdziwionych tym tytułem, podobnie jak ja sam”.

Z udziałem środowiska akademickiego otworzył rok później pierwszą w Polsce szkołę animacji 3D i efektów specjalnych „DRIMAGINE".  


Cdn.

Aktualnie, po ponad dziesięcioletnim okresie twórczej absencji, artysta zapowiada pełnometrażowy film dokumentalny, nad którym pracuje z reporterem i pisarzem Elim Barburem. Rzecz dotyczyć ma wspólnej historii Polaków i Żydów.