Jednym ze stałych działów Fashion Art Cuisine będą „Tygodnie tematyczne”, poświęcone w całości
wybranym osobistościom i zjawiskom świata mody, sztuki lub kuchni. Pierwsza na
tej liście (bo nie mogło być inaczej) musiała znaleźć się Gabrielle Chanel. I
to nawet jeśli jej wpływu na wygląd XX- i XXI-wiecznej mody nie sposób opisać w
siedem dni…
Wiele kobiet nie
potrafiłoby dzisiaj wyobrazić sobie własnej szafy bez „małej czarnej”,
pikowanej torebki na łańcuszku czy sztucznej biżuterii. Ambitna
i zdeterminowana córka kupca, wkroczyła do świata francuskiej arystokracji
na początku XX wieku, by zrewolucjonizować sposób myślenia o modzie na co najmniej
najbliższe stulecie. Jeśli Raf Simons, przystojny i urzekający dyrektor
kreatywny Diora, ma rację, mówiąc, że projektantów należy podzielić na dwie
grupy: tych, którzy mają własną estetykę, ewoluującą, ale zawsze w tym samym
stylu oraz skoczków: w jednym sezonie robiących coś, a w kolejnym zupełnie
coś innego – Coco Chanel bez wątpienia należy do tej pierwszej.
Marka
Chanel
W kwietniowe
popołudnie przechadzam się uliczkami pierwszej dzielnicy Paryża, dumnie
okupującej centralną część miasta. Jesienne słońce nieśmiało wygląda zza
gęstych szarych chmur, oświetlając bruk XIX-wiecznych ulic. Obserwując
współprzechodniów, bez zaskoczenia odkrywam, że Paryż pełen jest paryżan:
wyniosłych, eleganckich, dumnie stawiających swoje skórzane, warte kilkaset
euro, pantofelki wzdłuż równych i wąskich chodników.
Znad prawego brzegu
Sekwany udaję się w głąb metropolii i pozwalam prowadzić się gęstej siatce
paryskich dróg. Po kilkunastu minutach bez trudu docieram do Rue Cambon – w końcu
wszystkie drogi prowadzą do Chanel – a moim oczom ukazuje się czteropiętrowa
biała kamienica, której parter nie zmienił właściciela od 1918 roku. Zanim
wejdę do środka, by zobaczyć słynną szklaną klatkę schodową, stanowiącą
oryginalną scenografię dla międzywojennych pokazów mody, nie mogę oderwać oczu
od wystawy, gustownie zapełnionej najnowszymi projektami Karla Lagerfelda:
urzekających w swej prostocie, ale jednocześnie na wskroś luksusowych. O zawrót
głowy przyprawiają nie tylko staranność szycia, nieskazitelny dobór materiałów
i perfekcyjne zestawienie kolorów, ale i ceny zapisane niewielką czarną
czcionką, które dopełniają ekspozycję.
Kiedy przyglądam się
manekinom o jednakowych białych twarzach, mijają mnie pojedynczy przechodnie,
turyści robią sobie zdjęcia, pozując na tle czarno-białego kwadratowego szyldu
wielkości obrazów Tamary Łempickiej, wolno przejeżdża jakiś samochód. Wyobrażam
sobie wtedy, jak wyglądało to miejsce na początku XX stulecia: kilkuosobowe
grupy kobiet w ogromnych kapeluszach z szerokim rondem, przesłaniającym im
twarze, spacerowały tędy wolnym krokiem, eleganccy dżentelmeni pozdrawiali je
lekkim skinieniem głowy, wszyscy odziani w szyte na miarę stroje
z wysokiej jakości materiałów – szykowne i wygodne.
Do pierwszego
paryskiego butiku Chanel prowadzą podwójne szklane drzwi, otwierane przez
eleganckiego wysokiego mężczyznę. Zza jego pleców wyłania się wnętrze sklepu, utrzymane w czarno-białej kolorystyce:
spokojne, wyważone, ale jednocześnie dziwnie niedostępne i wyrafinowane. Na
wieszakach, rozmieszczonych gdzieniegdzie (w myśl filozofii Chanel, że „nic nie
jest równie piękne, jak pusta przestrzeń”), wiszą żakiety, spódnice, sukienki;
na półkach – torebki, portfele, biżuteria… Wszystko współgra, jednobarwność
wystroju odpowiada monochromatyczności kolekcji, utrzymanej w odcieniach
bieli, czerni i pudrowego różu. Co jednak sprawiło, że na wskroś prosty
kostium, niemalże nijaka czarna sukienka i prostokątna pikowana torebka stały
się marzeniem większości kobiet, a dwie złote litery C przyprawiają je o
szybsze bicie serca? Pewne jest to, że Chanel to jedna z najlepiej
rozpoznawanych marek na świecie, a paryski adres Rue Cambon 31 dla każdej
elegantki stał się synonimem dobrego smaku i luksusu.
Tajemnicze
początki
Życie Coco Chanel
owiane było niezliczonymi tajemnicami i legendami, które, by móc w pełni
sterować własną biografią, ona sama tworzyła. Skromne początki wybitnej
kreatorki mody, według niej samej urodzonej dziesięć lat później niż
rzeczywiście miało to miejsce, przesłonić miała historia nieszczęśliwego
dzieciństwa, spędzonego u boku dwóch złowrogich ciotek. Siostry ojca miały
zaopiekować się nią, gdy ten, po śmierci matki, wyjechał do Stanów
Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszej przyszłości. A jak było naprawdę?
Lata 80. XIX
stulecia. Niewielkie miasteczko Saumur, rzucone mniej więcej w połowie drogi
między Rennes a Bordeaux, w środkowo-zachodniej części Francji, nie wyróżnia
się niczym szczególnym. Poza zajęciami w Krajowej Szkole Jeździectwa i
zainteresowaniem badaczy, jakie przykuwa ogromny zamek, dzieje się tu niewiele.
Kiedy w połowie sierpnia 1883 roku, w szpitalu prowadzonym przez Siostry
Opatrzności, przychodzi na świat Gabrielle Chanel, miasto liczy nieco ponad
10 tysięcy mieszkańców. Jako druga z sześciorga dzieci pracownicy pralni
i wędrownego kupca, handlującego ubraniami i bielizną, Chanel nie
powinna nawet marzyć o lepszym życiu.
źródło: flickr.com |
Osierocona w wieku dwunastu
lat trafiła do klasztoru w Aubazine, prowadzonego przez Zgromadzenie
Sióstr Najświętszego Serca Maryi, jako jedna z kilkudziesięciu
„opuszczonych i osieroconych dziewcząt”. Trudny okres dojrzewania, poznawania
samej siebie i odkrywania własnej kobiecości wypełniło jej zatem surowe,
oszczędne życie u boku wymagających dyscypliny zakonnic, przygotowujących swe
podopieczne do szybkiego zamążpójścia i wzorowego odgrywania roli uległych
żon i oddanych matek. Dla Gabrielle: niepokornej, ambitnej buntowniczki, sześć
lat spędzonych w murach klasztoru musiało wydawać się wiecznością. Czas, choć
płynął wolno, nie stał jednak w miejscu, dlatego w 1901 roku, ukończywszy
osiemnasty rok życia, zmuszona opuścić Aubazine, Chanel wyjechała do
dwudziestotysięcznego Moulins, oddalonego od Paryża o kilka godzin jazdy
pociągiem.
Szybko okazało się,
że umiejętności dobrej pani domu, jakie nabyła jeszcze w klasztorze, zapewnią
jej utrzymanie. Kilka dni po przyjeździe do, położonego w sercu Francji,
Moulins podjęła jednocześnie dwie prace. W ciągu dnia była szwaczką, by
następnie wieczorami igłę z nitką zamieniać na mikrofon. Można zatem uznać, że,
niespełna dwudziestoletnia wówczas, Chanel karierę rozpoczęła śpiewająco… I to
dosłownie. Frywolne piosenki Ko Ko Ri Ko i Qui qu'a vu Coco, jakie wykonywała w
pobliskim kabarecie, odwiedzanym głównie przez wojskowych, dały początek jej
pseudonimowi, dzięki któremu będzie bezbłędnie rozpoznawana przez następne
pokolenia. Gabrielle, jako piosenkarka dopiero raczkująca, wyjechała wkrótce do
Vichy, by tam występować w jednej z kawiarń. W przededniu I wojny
światowej uzdrowisko oblegane było przez francuską arystokrację, co oznaczało,
że szanse na bycie zauważoną i wyjście z biedy, przynajmniej w roli
kochanki jednego z bogaczy, są wystarczająco duże, by podjąć ryzyko. Słabe
warunki głosowe Gabrielle rozwiały jednak raz na zawsze jej marzenia
o karierze solistki kabaretowej.
Coco
wkracza na salony
Pomimo mało
wyszukanych tekstów piosenek, dziwnych kostiumów i niewybrednej widowni,
występy w „La Rotonde” otworzyły przed Chanel na oścież drzwi, które kilka lat
wcześniej nie były nawet lekko uchylone. Jednym z bywalców kawiarni w Moulins
był bowiem Étienne Balsan, niegdyś oficer kawalerii, a wówczas włókienniczy
potentat. Uwiedziony chłopięcą figurą Coco, jej zuchwałością i łobuzerskim
spojrzeniem, zapragnął poznać ją bliżej. Kiedy Chanel została jego kochanką i zamieszkała
z nim w pałacu Royalleiu, niedaleko Compiègne, słynącym z zalesionych ścieżek
konnych i wystawnych polowań, powoli zaczęła wkraczać na francuskie
salony. Akceptację arystokratów początku XX wieku Chanel mogła zdobyć jedynie udając
jedną z nich, stąd strzeżenie tajemnicy prawdziwego pochodzenia stało się
dla niej warunkiem umożliwiającym przetrwanie. Jej losy zatem w niczym nie
przypominały perypetii bohaterki dramatu Gabrieli Zapolskiej. Dni, które
upływały Coco pod znakiem bali i towarzyskich spotkań na zawsze zmieniły
jej losy.
Podczas jednego z
takich przyjęć, w 1908 roku, Chanel poznała kapitana Arthura Edwarda Capela,
reprezentanta angielskiej klasy wyższej, chociaż dokładnie niewiadomo, kiedy
kilka miłosnych spotkań wyewoluowało w prawdziwy romans. Pewne jest, że
rok później oboje zamieszkali w Paryżu. Burzliwą znajomość, obfitującą w liczne
zdrady, rozstania i powroty, pod koniec 1919 roku brutalnie przerwał
śmiertelny wypadek Capela (samochód, który prowadził, wypadł z drogi gdzieś na
południu Francji). Wydarzenie to miało destrukcyjny wpływ na przyszłe życie
Coco. Po dwudziestu pięciu latach od wypadku, tak właśnie opowiadała o nim
przyjacielowi, Paulowi Morandowi: „Jego śmierć była dla mnie strasznym ciosem,
tracąc Capela, straciłam wszystko: moje życie i szczęście”.
Pierwszy
sklep
W swoim życiu
Gabrielle Chanel spotykała się z wieloma bogatymi i wpływowymi mężczyznami.
Wiosną 1920 roku poznała Igora Strawińskiego, rosyjskiego pianistę, kompozytora
i dyrygenta, a od 1926 romansowała z poetą, Pierrem Reverdym. Mimo że do
dzisiaj największe kontrowersje budzi jej wojenny związek z niemieckim
arystokratą, baronem von Dincklage, i rzekoma współpraca z Walterem
Schellenbergiem, generałem SS, nieoceniony wpływ na powstanie marki Chanel miał
Arthur Capel, jedyna prawdziwa miłość projektantki.
„Myślałem, że daję jej tylko zabawkę, a ofiarowałem
jej wolność” – tak o sukcesie Coco mówił po latach Arthur Capel. Mimo że
pierwsze kapelusze Chanel zaczęła projektować jeszcze wtedy, kiedy była
w związku z Balsanem, który jej butik przy paryskiej Rue Cambon polecał swoim
licznym znajomym z francuskiej socjety, to właśnie Anglik zajął się
finansowaniem jej modowej działalności na poważnie. Dzięki pieniądzom Capela,
Chanel w 1913 roku otworzyła butik w Deauville. Kolejny sklep powstał
dwa lata później w, położonym na wybrzeżu baskijskim, Biarritz, w sąsiedztwie
bogatych klientów z Hiszpanii. W obu damy z początku XX stulecia
mogły nabyć luksusowe ubrania sportowe i te przeznaczone do wypoczynku. Stroje
te reklamowały ciotka i siostra Coco, które w ciągu dnia dumnie przechadzały
się po promenadzie, ubrane od stóp do głów w chanelowskie projekty.
Niesamowity finansowy
sukces, który zapewniły oba sklepy, pozwolił Gabrielle na zakup kamienicy
położonej w jednej z najmodniejszych dzielnic Paryża, przy Rue Cambon 31, tym
razem już bez pomocy Capela. Odkąd transakcja doszła do skutku w 1918 roku, na
parterze budynku dostępne były ubrania, kapelusze i dodatki. Na piętrze Chanel
prowadziła prywatne konsultacje z najzamożniejszymi klientkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz